Na plener umówiliśmy się w taki upał że byliśmy zgodni- jedziemy nad wodę! Po drodze wpadliśmy jeszcze do ruin ewangelickiego kościoła, i jeśli ruiny mogą być ekstra- to te właśnie takie były;) A przy tym w środku nie było za gorąco. Zaczynaliśmy bez koszuli Marcina (została w domu- ale od czego ma się świadków), później już wszystko zgodnie z planem i kończyliśmy nasz plener w Kobylej Górze.